Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
siebie wypatrując ojca. Ale dostrzegłem tylko Teklę biegnącą po pochyłości nasypu.

Na stacji, na bocznym torze, stał wagon służbowy. Oglądałem go już nieraz, ale teraz miałem odbyć nim pierwszą w życiu podróż. W chwili gdy zbliżaliśmy się do wagonu, wolno podjechał parawóz. Zgrzytnęły zderzaki. Z okienka parowozu wyglądał Gawriła i mrugał do mnie.

Na peronie zapaliły się latarnie, rzucając blade światło na boczny tor. Przyszli państwo Warżańscy z Wiciuniem i Dziunią. Doktor Warżański, w czesuczowej marynarce i rozpiętym palcie, stał małomówny i sztywny, wsparty na nieodstępnej lasce. Za to pani Alina szczebiotała jak zwykle.

- Pani Eleonoło, płoszę zabłać tę paczuszkę i
siebie wypatrując ojca. Ale dostrzegłem tylko Teklę biegnącą po pochyłości nasypu.<br><br>Na stacji, na bocznym torze, stał wagon służbowy. Oglądałem go już nieraz, ale teraz miałem odbyć nim pierwszą w życiu podróż. W chwili gdy zbliżaliśmy się do wagonu, wolno podjechał parawóz. Zgrzytnęły zderzaki. Z okienka parowozu wyglądał Gawriła i mrugał do mnie.<br><br>Na peronie zapaliły się latarnie, rzucając blade światło na boczny tor. Przyszli państwo Warżańscy z Wiciuniem i Dziunią. Doktor Warżański, w czesuczowej marynarce i rozpiętym palcie, stał małomówny i sztywny, wsparty na nieodstępnej lasce. Za to pani Alina szczebiotała jak zwykle.<br><br>- Pani Eleonoło, płoszę zabłać tę paczuszkę i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego