pobożności, użyteczności i dostępności. Dla zagubionych wieśniaków, zapomnianych i porzuconych przez dalekich królów, prezydentów i ministrów, mułłowie byli wyrocznią orzekającą, co jest dobrem, a co złem, co grzechem, a co cnotą. W świecie, w którym jedynymi emisariuszami stołecznego rządu byli znienawidzeni poborcy podatków i rekruta, oprócz plemiennej starszyzny słuchano tylko mułłów i jedynie z ich zdaniem się liczono. Z Kabulu co prawda przybywali od czasu do czasu nauczyciele, ale zazdrośni o rząd dusz mułłowie szybko ich przepędzali jako wichrzycieli. Wizyty intruzów były jednak rzadkością.<br>Wrośnięci w wioski mułłowie byli przedstawicielami ludzi najbiedniejszych, najmniej światłych, najbardziej konserwatywnych i przywiązanych do tradycji i