smutek rozjazdów, choć boleść go żegna...<br>Oskarżać pasmo chłodu przewidziane, że gna?<br><br>Lepiej plon okiem zmierzyć. Czy starczą te plony,<br>Że choć raz białym szczęściem był grób zniweczony?<br>Że trafiła się chwila, że raz znowu pierwsi<br>Poznaliśmy sól czoła, odmienność swych piersi?<br>W upojeniu czym poczuł, jak lok mnie twój muskał,<br>A ty wciąż ledwo tknięta jak Madonna wśród skał...</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>WRZESIEŃ</><br><br>Wśród ogrodów struchlałych, wszak jeszcze nie pustek<br>Puszcza w nieba się zwały maleńki Czelustek.<br>Na nitce pędziwietrznej lekkoduch ten lata,<br>Pajączek, kompan <orig>krzeczka</>, tkacz babiego lata.<br>Liść nerwy bandażuje, iskrzy ostu tutka,<br>Kiedy ówdzie brabanty, z kołowrotka nić tu tka