przez wiry. Jesteśmy niby połamane bambusy, unoszące się na morskiej toni, które raz zalewa woda, a raz wynurzają się z otchłani, nie mogąc zaznać spokoju..."<br> Cesarz, nie będąc w stanie piratów pokonać, zjednał ich obietnicami. Poetyczny młodzian został dowódcą eskadry, a jego chłopcy zaciągnęli się do cesarskiej armii, przy czym na pożegnanie dano im w odprawie ich udział w łupie. Tylko jeden z kierownictwa szajki, imieniem Żabie Jadło, nie wstąpił na drogę cnoty, ale popłynął na Filipiny dla kontynuowania rzemiosła.<br> Po krótkim okresie spokoju nowi piraci pokazali się na wodach wokół Hongkongu. Nie pomogły gniewne okólniki cesarskie: "Na cóż jeszcze czekają