Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
własną bezradnością.

Często zagląda też Polina, pani Kociubińska, Stiebłowa...

Tak upływają dni i tygodnie.

Z chwilą gdy doktor Karawajew uznał stan za beznadziejny, ojciec zdecydował się zatelegrafować do Warszawy, do ciotek.

W połowie lipca przyjechała ciotka Maria, a w kilka dni po niej ciotka Aniela. Matka poznała je, ożywiła się na chwilę, ale natychmiast zapadła w sen. Ciotki snuły się po mieszkaniu, wydawały zarządzenia, myły i czesały matkę, wmuszały w nas jedzenie, wysyłały z ojcem na spacer...

W mieście było pusto i upalnie. W powietrzu unosił się kurz. Od ulicznego lodziarza kupowaliśmy lody i szliśmy na pobliską Włodzimierską Górkę, żeby się zbytnio
własną bezradnością.<br><br>Często zagląda też Polina, pani Kociubińska, Stiebłowa...<br><br>Tak upływają dni i tygodnie.<br><br>Z chwilą gdy doktor Karawajew uznał stan za beznadziejny, ojciec zdecydował się zatelegrafować do Warszawy, do ciotek.<br><br>W połowie lipca przyjechała ciotka Maria, a w kilka dni po niej ciotka Aniela. Matka poznała je, ożywiła się na chwilę, ale natychmiast zapadła w sen. Ciotki snuły się po mieszkaniu, wydawały zarządzenia, myły i czesały matkę, wmuszały w nas jedzenie, wysyłały z ojcem na spacer...<br><br>W mieście było pusto i upalnie. W powietrzu unosił się kurz. Od ulicznego lodziarza kupowaliśmy lody i szliśmy na pobliską Włodzimierską Górkę, żeby się zbytnio
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego