Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Panie, ale cudne cyce - wycedził ktoś Jassmontowi prosto do ucha.
Jassmont przypatrywał się kupce końskiego łajna. Szyc tupnął, splunął pod nogi. - Mam zdrową ochotę wytrzaskać tego draba po pysku.
- Ależ co pan mówi, przecież to przedstawiciel ludu - ironizował Jassmont.
- Daj pan spokój, jaki z niego przedstawiciel ludu, zwykły cham, i na dodatek wygląda na szmalcownika.
- Kto tu przed chwilą mówił o hipokryzji? - odrzekł Jassmont, rozglądając się. Szukał sposobu, żeby się uwolnić od towarzystwa Szyca.
Wymęczone oczy Szyca wędrowały za wzrokiem Jassmonta. - Naród oczyści się sam. - Co mogły oznaczać te słowa? Szyc naciskał. - Czy pan już się zdecydował, uzna pan ostatecznie realia? - zapytał
Panie, ale cudne cyce - wycedził ktoś Jassmontowi prosto do ucha.<br>Jassmont przypatrywał się kupce końskiego łajna. Szyc tupnął, splunął pod nogi. - Mam zdrową ochotę wytrzaskać tego draba po pysku.<br>- Ależ co pan mówi, przecież to przedstawiciel ludu - ironizował Jassmont.<br>- Daj pan spokój, jaki z niego przedstawiciel ludu, zwykły cham, i na dodatek wygląda na szmalcownika.<br>- Kto tu przed chwilą mówił o hipokryzji? - odrzekł Jassmont, rozglądając się. Szukał sposobu, żeby się uwolnić od towarzystwa Szyca.<br>Wymęczone oczy Szyca wędrowały za wzrokiem Jassmonta. - Naród oczyści się sam. - Co mogły oznaczać te słowa? Szyc naciskał. - Czy pan już się zdecydował, uzna pan ostatecznie realia? - zapytał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego