mnie - i równym prawem - że obaj jesteśmy sobą przedrzeźniani"</>. Inaczej mówiąc, zatraciłem tożsamość i składniki pękniętej jaźni "przedrzeźniają się" wzajemnie, prowadząc do uczuć i działań, w których się nie rozpoznaję. I właśnie to, że siebie nie rozumiem, nie uchwytuję, budzi strach. Nie tylko, że nie jestem panem swego ciała, ale na dodatek wszystkie jego części <q>"gwałciły się dziko w atmosferze wszechobejmującego i przejmującego panszyderstwa"</> (F 6). Co to znaczy - "gwałciły"? Chyba to, że uczucia, myśli, działania bohatera kłócą się ze sobą, nie składają w dorzeczną i celową całość. Czyżby jego osobowość zmierzała do rozpadu? Czy słychać już chichot wariata, który się w