byłaby o wiele skuteczniejsza, gdybym mógł ćwiczyć nie z wyimaginowanym przeciwnikiem, ale z jakąś żywą osobą, która znałaby chwyty, ot, choćby z ciotką Zenobią. Ale przenigdy nie przyznałbym. się Zenobii, że zgłębiani tajniki dżudo.<br>Po ćwiczeniach porannych wróciłem do ośrodka campingowego, gdzie stwierdziłem, że domek Zenobii i Kasi jest zamknięty na głucho. Obydwie odjechały już na umówione miejsce naszego spotkania, przed kościół w Jasieniu <page nr=96>.<br>Nie było już także pana Kuryłły, ale on jako prezes 'naszego Związku zapewne pierwszy poszedł na spotkanie i czynił przygotowania do wyjazdu, rozdzielał miejsca w samochodach; sprawdzał, czy posiadamy odpowiedni sprzęt campingowy. Bo tak wyobrażałem sobie obowiązki prezesa