bliski zupełnej utraty przytomności. Gdy zaś Widmar chwycił go za ramię i powlókł za sobą w kierunku furtki. krawcowi wydało się, że po chwili będzie już w samym piekle.<br>- Panie szanowny, panie szanowny!... - paplał. Obłęd Widmara zdawał się nie ulegać wątpliwości. Gdy wybiegł na ulicę, skierował się na prawo, zamiast na lewo, potem oprzytomniał, zrozumiał, że biegnie w przeciwnym kierunku, zawrócił, ale ni stąd, ni zowąd przebiegał na drugą stronę ulicy .<br><page nr=164><br> Postaci ;ego w dalszym ciągu nie by to widać i krawiec tylko zgadywał ją po ruchach. Dopiero gdy stanęli przed beczką z wapnem, rozróżnił na tle szarych schodów czarne nogi Widmara