sprawiała wrażenie. <br>Och, jakie to wszystko zagmatwane, trudne. Ja przecież usiłuję uwierzyć, że jestem moim dzieciom potrzebna, że jeszcze mogłabym im coś z siebie dać. Tylko że zdarza się, choćby jak teraz, że nadchodzi chwila zwątpienia, kiedy poddaję się uporczywej myśli, że one beze mnie byłyby może szczęśliwsze, a już na pewno spokojniejsze. To przecież wyłącznie za moją sprawą, wskutek moich buntów, niepokoi i żalów zbiera się w rodzinie całe zło. I moje dzieci cierpią. Ja to wiem. Może więc już lepiej ustąpić i odejść. Tylko jak to przeprowadzić? Tylko jak...? <br>Poczerniałe niebo za szybą jest jak moje myśli, chmurne, zimne, zwiastujące