Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
nich pani Kozicka z wysokim, jak do reńskiego wina, kieliszkiem w ręku.
- Wujku, syrop.
Przysiadła na krzesełku, czekając, aż wypije. Jak to ona, małomówna i nie strzelająca oczami. Szumowski nadpil lekarstwo, skrzywił się.
-Muszę koło swojego głosu chodzić jak Caruso - mówił. - Straszne, panie, są te wilgotne, zimne kościoły i palace na przemian z rozpalonymi placami i ulicami. No i autobusami z oknami otwartymi na przestrzał. Tu grzeje, a tu wicjc. A do tego trzeba zdzierać gardło. Czy to autobus, bo hałas, czy to kościół, czy na przykład Forum Romanum, bo się bractwo jednego miejsca nie trzyma, rylko rozłazi.
Uskarżał się tak, pijąc
nich pani Kozicka z wysokim, jak do reńskiego wina, kieliszkiem w ręku. <br>- Wujku, syrop.<br>Przysiadła na krzesełku, czekając, aż wypije. Jak to ona, małomówna i nie strzelająca oczami. Szumowski nadpil lekarstwo, skrzywił się.<br>-Muszę koło swojego głosu chodzić jak Caruso - mówił. - Straszne, panie, są te wilgotne, zimne kościoły i palace na przemian z rozpalonymi placami i ulicami. No i autobusami z oknami otwartymi na przestrzał. Tu grzeje, a tu wicjc. A do tego trzeba zdzierać gardło. Czy to autobus, bo hałas, czy to kościół, czy na przykład Forum Romanum, bo się bractwo jednego miejsca nie trzyma, rylko rozłazi.<br>Uskarżał się tak, pijąc
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego