pokrwawieni, z<br>poobwiązywanymi głowami, piersiami, z rękami zawisłymi na bandażach,<br>niektórzy rozdziani z bluz, owinięci w nasiąknięte krwią strzępy<br>koszul, niektórzy wspierając się na kijach czy jeden na drugim, czy<br>dwóch po bokach i jeden zwieszony między nimi. Nieraz cały pochód<br>takich szedł.<br> Wróciła znów trwoga i znów zaczęły spadać na wieś pociski, tym razem<br>z przeciwnej strony, tak że musieliśmy na powrót przenieść się z domu<br>do piwnicy. Wrócił też Sasza, na szczęście zdrów i cały, i wcale nie<br>zmartwiony, szczerzył tylko zęby w tym szerokim, dziecinnym uśmiechu,<br>zapewniając nas, że niedługo znów ruszą na Berlin i będziemy mogli<br>zebrać to