kark na skrzyżowanych przegubach rąk. Siedząc tak, patrzył w słabo oświetlony nocną lampką niski sufit z biegnącym pośrodku, dzielącym na dwoje jego niebieską powierzchnię, pęknięciem lakieru.<br>Nie z poczucia obowiązku krążył po statku, nie z ciekawości rozmów i życia innych ludzi. Bał się po prostu takich godzin nocnych, bo wtedy nachodziły go obrazy, których nie chciał pamiętać. Ze wszystkich wspomnień najgorsze było wspomnienie o człowieku, którego zabił, strzelając z bliska, po to, aby tamten nie zabił innych. Musiał tak postąpić, ale nie było mu od tego lżej. Wiedział, że jeśli zgasi teraz lampkę, zobaczy znowu tę samą scenę, zobaczy, jak tamten