Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
ramiona .
Jeszcze starczy dnia, aby widzieć, że oczy, które nań patrzą, nie są błękitne,
ale szare - i on kocha te oczy; że z twarzy zgruchotanej jakimś bolesnym skurczem
uleciało piękno - i on kocha tę twarz; że włosy nie są złote - i on kocha te
włosy ciemne, ciemne jak noc, która nadchodzi i zanurza w nie palce.
- Co ty robisz? - szepcze Alina, a włosy oswobodzone ze szpilek spadają jej
na plecy.
- Rusałko! dziwożono! panno leśna! - wzywa ją gorącym oddechem.
Walczy o nią ze zmierzchem, który ją łowi w swą sieć, walczy o nią z zapachem
lip, który okrada ją z woni jej
ramiona &lt;page nr=293&gt;.<br> Jeszcze starczy dnia, aby widzieć, że oczy, które nań patrzą, nie są błękitne, <br>ale szare - i on kocha te oczy; że z twarzy zgruchotanej jakimś bolesnym skurczem <br>uleciało piękno - i on kocha tę twarz; że włosy nie są złote - i on kocha te <br>włosy ciemne, ciemne jak noc, która nadchodzi i zanurza w nie palce.<br> - Co ty robisz? - szepcze Alina, a włosy oswobodzone ze szpilek spadają jej <br>na plecy.<br> - Rusałko! dziwożono! panno leśna! - wzywa ją gorącym oddechem.<br> Walczy o nią ze zmierzchem, który ją łowi w swą sieć, walczy o nią z zapachem <br>lip, który okrada ją z woni jej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego