cały rejs. Samych "pastylek odżywczych" Carozzo zabrał dwa tysiące. Ręce opadają!<br> Carozzo wciąż choruje. Mam na myśli chorobę morską. No cóż, zdarza się - nie jest to hańba, a może nawet, przynajmniej dla mnie, dowód dzielności, bo jak wspomniałem, gdybym miał chorować na morzu, wyniósłbym się w góry. Czekolada była z naftą. Japońskie grzyby za twarde. No i te "stare konserwy amerykańskie"...<br> Być może kochał on zbyt siebie, co zawsze odbywa się ze szkodą dla innych. Od kobiet nabawiał się chorób wenerycznych (na marginesie tych spraw uważam, że ludzie zdrowi nie zarażają się nigdy), kot Blankie, którego nie potrafił dowieźć do lądu