Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
arbuzów, ręce im się trzęsły i skóra cierpła ze strachu, że lada chwila z mroku wyskoczy wilczur. Zamierali nasłuchując, ale wokół panowała cisza. Poruszali się niemal po omacku, wymacując na ziemi arbuzy wśród chropawych łodyg i liści. Wasyl kozikiem odcinał owoce od pędów, upychali arbuzy każdy do swojego worka. Strach naglił ich do pośpiechu, za dnia uwinęliby się w kilka chwil, w gęstych ciemnościach zdawało się, że tracą bardzo wiele czasu. Gdzieś w mroku węszył wilczur, zbliżał się stróż. Chłopcy dygotali, paliło ich do ucieczki, ale żal było czmychnąć nie napełniwszy worków. Płoszył ich każdy szelest, choć sami go wywoływali potrącając
arbuzów, ręce im się trzęsły i skóra cierpła ze strachu, że lada chwila z mroku wyskoczy wilczur. Zamierali nasłuchując, ale wokół panowała cisza. Poruszali się niemal po omacku, wymacując na ziemi arbuzy wśród chropawych łodyg i liści. Wasyl kozikiem odcinał owoce od pędów, upychali arbuzy każdy do swojego worka. Strach naglił ich do pośpiechu, za dnia uwinęliby się w kilka chwil, w gęstych ciemnościach zdawało się, że tracą bardzo wiele czasu. Gdzieś w mroku węszył wilczur, zbliżał się stróż. Chłopcy dygotali, paliło ich do ucieczki, ale żal było czmychnąć nie napełniwszy worków. Płoszył ich każdy szelest, choć sami go wywoływali potrącając
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego