Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
ja wiem... - mruknął niepewnie kowal. - Trza spróbować.
- Mamy z tym czas do świętego Michała - wyjaśnił burmistrz. - Ano popróbujcie! Odżywiajcie się dobrze! Jedzcie, co tylko chcecie, my za to zapłacimy. Nic was to kosztować nie będzie!
- Najlepsza dla mnie to grochówka z wołowiną, mościdzieju! Wiecie, panowie, jak mi moja kobieta grochówki nagotuje, to czuję się wtedy pełen sił, zdrów i wesół. W brzuchu pełno i w sercu raźno! Niczego mi wtedy nie brak! Miodem zapiję, wiecie, naszym, lipcowym. Oj, żeby ten groszek na kamieniu się rodził!
Burmistrz ujął kowala pod rękę i poszli wszyscy do Ślimaka oglądać kamień.
Ogromny głaz leżał na
ja wiem... - mruknął niepewnie kowal. - &lt;orig reg="trzeba"&gt;Trza&lt;/&gt; spróbować. <br>- Mamy z tym czas do świętego Michała - wyjaśnił burmistrz. - Ano popróbujcie! Odżywiajcie się dobrze! Jedzcie, co tylko chcecie, my za to zapłacimy. Nic was to kosztować nie będzie! <br>- Najlepsza dla mnie to grochówka z wołowiną, &lt;orig&gt;mościdzieju&lt;/&gt;! Wiecie, panowie, jak mi moja kobieta grochówki nagotuje, to czuję się wtedy pełen sił, zdrów i wesół. W brzuchu pełno i w sercu raźno! Niczego mi wtedy nie brak! Miodem zapiję, wiecie, naszym, lipcowym. Oj, żeby ten groszek na kamieniu się rodził! <br>Burmistrz ujął kowala pod rękę i poszli wszyscy do Ślimaka oglądać kamień. <br>Ogromny głaz leżał na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego