sprawdzać, co się tam dzieje. Teraz jednak niezwykły odgłos, nieco mniej przenikliwy, ale tym bardziej do niczego niepodobny, rozlegał się z denerwującą regularnością co dziesięć minut i trwał bardzo długo. Kierownik pracowni, patrząc na zegarek, stwierdził, że pełne czterdzieści pięć sekund. Za jedenastym razem nie wytrzymał.<br>Starając się zachowywać jak najciszej, chociaż okropny terkot i tak głuszył wszystko, ostrożnie uchylił drzwi intrygującego pomieszczenia i zamarł w osłupieniu.<br>W pokoju siedziało sześć osób, wpatrzonych zahipnotyzowanym wzrokiem w stojące pośrodku żelazne pudło, z którego wydobywał się wściekły warkot. Wszyscy mieli taki wyraz twarzy, jakby słuchali muzyki niebiańskiej i jakby patrzyli wprost we wrota