panowałem już nad sobą. Zapominając o przestrogach ojca, o przepisach taktyki, a nawet o prostej grzeczności, podniesionym głosem rzuciłem: <page nr=135> - Ależ to nie miałoby sensu!<br>- Albo wręcz przeciwnie, głębszy sens, mój synu. Nieraz przecież mądrości, których się nie pojmuje, wydają nam się głupstwem. Pokory, pokory, mój synu. Pokory i woli, dobrej, najlepszej woli, by zrozumieć niezrozumiałości, które musi pan, które winien pan zrozumieć, jeśli rzeczywiście, pomimo przegranej, chce pan, oświeciwszy go w jej istotnych przyczynach, wesprzeć moralnie swego ojca.<br>- Chcę - powiedziałem. - To jedno mi pozostało. Kiedym przed chwilą w podnieceniu nieomal krzyczał, jakąż ulgą byłoby na dodatek do tego krzyku zerwać się i