Typ tekstu: Książka
Autor: Kostyrko Hanna
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1928
z uśmiechem patrzał na białą sierść i lśniące rogi.
Chłopi byli zadowoleni, że bydło spokojnie wracało do zagród syte i dawało wielkie ilości dobrego, tłustego mleka. Kobiety i dzieci nabrały odwagi i wybiegały do lasu, wracając z dzbanami pełnymi jagód i koszami grzybów.
Sołtysowi dziwne wydawało się, że wilki nie napadają na bydło ani na ludzi. Kiedyś wieczorem zaprosił pasterza na pogawędkę.
- No i co, Gustawie - zaczął - jak idzie robota?
- Dobrze - odpowiedział pasterz. - Wilków nie widać, krowy mają spokój i mogą się najeść, ile chcą. A trawa soczysta, bujna, rozrosła się. Od tak dawna nie pędziliście przecie stada na łąki.
- I
z uśmiechem patrzał na białą sierść i lśniące rogi. <br>Chłopi byli zadowoleni, że bydło spokojnie wracało do zagród syte i dawało wielkie ilości dobrego, tłustego mleka. Kobiety i dzieci nabrały odwagi i wybiegały do lasu, wracając z dzbanami pełnymi jagód i koszami grzybów. <br>Sołtysowi dziwne wydawało się, że wilki nie napadają na bydło ani na ludzi. Kiedyś wieczorem zaprosił pasterza na pogawędkę.<br>- No i co, Gustawie - zaczął - jak idzie robota? <br>- Dobrze - odpowiedział pasterz. - Wilków nie widać, krowy mają spokój i mogą się najeść, ile chcą. A trawa soczysta, bujna, rozrosła się. Od tak dawna nie pędziliście przecie stada na łąki. <br>- I
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego