trudem.<br>Maliński:<br>- Ach, nie dokuczaj mu już! Ja do Kozickiej:<br>- Dopiero w Rzymie zmieniłem plany: Jadąc ani mi w głowie postało jeszcze się tu zatrzymywać! A z kolei do Malińskiego:<br>- Pan sobie przypomina, w jakim nastroju byłem, kiedyśmy się ostatnio widzieli. Opisałem panu zresztą mój nastrój w liście.<br>-No, ale nastrój się zmienił po wizycie u kardynała! Skryty z pana człowiek i uparty. W każdym razie winszuję! Winszuję!<br>Zaniemówiłem. Po raz drugi doświadczyłem tego samego uczucia, co czytając list Campillego. Jeszcze raz wszystko zawirowało. Coś, co wydawało mi się przywidzeniem, ukazywało się ponownie, znacznie wyraziściej. Radość, którą teraz odczułem, Przypominała tę, której