Po ślubie mama się wstydziła rozebrać, tyle miała sińców na ciele.<br><br>Miała sześć poronień, jedno po drugim, i już wydawało się, że nikt z nas się nie urodzi. Jeździła do Kowla, do Łucka, nic nie pomagało. Dopiero w Warszawie lekarz poradził jej, żeby przez trzy miesiące nie utrzymywała kontaktu z naszym ojcem. Mama przeniosła się na trzy miesiące do babci i poskutkowało. Robiła tak za każdym razem. W ten sposób przyszli na świat moi bracia, siostry i ja.<br><br>Ojciec odkupił od babci ziemię i dom na Wełniance. Dom stał przy samym moście, który łączył Wełniankę z Rożyszczem. Mieliśmy żyto, pszenicę, kartofle, jabłka