niepokoić i rozmyślać, co też tam mogą tak długo robić, przecież klientów nie ma, mieli tylko sprawdzić i wracać. Aż tu za jakieś dobre pół godziny słyszę, jak ktoś dobija się do drzwi. Zanim zdążyłam otworzyć, usłyszałam Baśkę wołającą, że Władek, znaczy ojciec, leży ranny w aptece i trzeba mu natychmiast pomóc. Już pukała do drzwi sąsiadów na nic nie bacząc. Wypadłam w pośpiechu na korytarz i zaczęłam dobijać się do mieszkania stróża w suterenie, wtedy dopiero zobaczyłam Baśkę. Boże, jak ona wyglądała! Płaszcz narzucony na podartą bluzkę, widać było, że nie ma biustonosza, przepraszam, że opowiadam panu te wszystkie dziewczyńskie