Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
W takim razie ja też postawię warunek...
Te torby, które żona dźwiga z miasta, są wyłącznie dla pana.
Jeśli będzie pan nadal rozdawał wszystko, co żona przyniesie, powiem jej o
tym.
I chyba uradzimy wspólnie, że nie ma tu po co przychodzić.
- Obrzydliwy szantaż!
- Mało mnie obchodzi, jak pan to nazwie! - odparła.
- Czyżby pan nie zauważył, że nie forytujemy tu żadnych
pacjentów?
Pan nie jest lepszy ani gorszy.
Pan jest wygłodzony.

I nieznośny.
Smażyłyśmy tę jajecznicę po kryjomu.
Dla pana, bo swoim uporem pan nas sam do takich rzeczy zmusza.
Jasne? - raptem krew uderzyła jej do twarzy.
- Wsadź pan gdzieś swoje
W takim razie ja też postawię warunek...<br> Te torby, które żona dźwiga z miasta, są wyłącznie dla pana.<br> Jeśli będzie pan nadal rozdawał wszystko, co żona przyniesie, powiem jej o <br>tym.<br> I chyba uradzimy wspólnie, że nie ma tu po co przychodzić.<br> - Obrzydliwy szantaż!<br> - Mało mnie obchodzi, jak pan to nazwie! - odparła.<br> - Czyżby pan nie zauważył, że nie forytujemy tu żadnych<br>pacjentów?<br> Pan nie jest lepszy ani gorszy.<br> Pan jest wygłodzony.<br> &lt;page nr=153&gt;<br> I nieznośny.<br> Smażyłyśmy tę jajecznicę po kryjomu.<br> Dla pana, bo swoim uporem pan nas sam do takich rzeczy zmusza.<br> Jasne? - raptem krew uderzyła jej do twarzy.<br> - Wsadź pan gdzieś swoje
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego