Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
To prawda.
Ale gonimy w piętkę, mistrzu, odkąd zaczęliśmy traktować się z
namaszczeniem...
Chciałem mu to powiedzieć, ale już nie miałem sił.
- Wiesz, odprowadź mnie do łóżka - poprosiłem.
- Więc jednak... namyśliłeś się! - powiedział i wziął mnie
troskliwie pod ramię.
Chciałem iść tak, aby nikt mojej słabości nie zauważył, lecz
człapałem nędznie u jego boku.
Markiz był niższy ode mnie i wcale nie taki silny, wprawdzie miał
za sobą niewiele dłuższy tu pobyt, a szybciej wygrzebywał się ze
swojej choroby, lecz pod względem fizycznym dała mu się we znaki, choć jadł
z nieposkromionym apetytem.
Los go nauczył nie marnować ani okruszyny.
Tymczasem
To prawda.<br> Ale gonimy w piętkę, mistrzu, odkąd zaczęliśmy traktować się z<br>namaszczeniem...<br> Chciałem mu to powiedzieć, ale już nie miałem sił.<br> - Wiesz, odprowadź mnie do łóżka - poprosiłem.<br> - Więc jednak... namyśliłeś się! - powiedział i wziął mnie<br>troskliwie pod ramię.<br> Chciałem iść tak, aby nikt mojej słabości nie zauważył, lecz<br>człapałem nędznie u jego boku.<br> Markiz był niższy ode mnie i wcale nie taki silny, wprawdzie miał<br>za sobą niewiele dłuższy tu pobyt, a szybciej wygrzebywał się ze<br>swojej choroby, lecz pod względem fizycznym dała mu się we znaki, choć jadł <br>z nieposkromionym apetytem.<br> Los go nauczył nie marnować ani okruszyny.<br> Tymczasem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego