wyjścia, bez możliwości wpływania na rzeczywistość, wegetować, niż wracać i próbować jednak podjąć jakiś wysiłek. <br>Wszystko, co pochodziło z tamtej strony, było naznaczone klęską, przegraną, wydawało się, że nikt i nic nie może przerwać pasma udręk, poczucia winy, ciągle podsycanego przez kolejne klęski i następne przegrane. <br>Nie znaczy to, że nic dobrego nie działo się w moim życiu. Problem jednak polegał na tym, że nie potrafiłem już uważać się za człowieka godnego szacunku, i nawet jeśli ktoś otwarcie ten szacunek mi okazywał, wietrzyłem w tym podstęp, byłem przekonany, że to rodzaj gry, która ma na celu zdemaskowanie mojego prawdziwego ja, mojej prawdziwej