na widnokresie,<br>Malejąc, łatwo zwiewną gęstwę ciała niesie<br>I w tej gęstwie się modli i gmatwa co chwila<br>I wyziera z tej gęstwy w świat i na motyla.</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>WSPOMNIENIE</><br><br> Te ścieżyny, których stopą dziecięcą<br> Dotykałem... Co z nimi? Gdzie one?<br> Tak się kręcą, jak łzy się kręcą,<br> Z oczu w nicość strącone!<br><br> Budziła mnie poranku wilgoć świeża,<br> A słońce malowało mi na ścianie<br> Złote psy - złote wybrzeża,<br> Złote skrzypce - złote otchłanie...<br><br> Kto dość zaklinająco spogląda<br> W światło, nawidocznione milczeniem,<br>Musi w końcu zobaczyć słonecznego wielbłąda<br> I zbójcę słonecznego ze skrzystym spojrzeniem...<br><br> Przy śniadaniu patrzyłem w stół, jak w pustynię,<br> Śniąc, że