na swoim i do zagrzybionego, zawilgoconego pokoju wprowadziła się z kilkoma przedmiotami, które jeszcze posiadała: pidżamą, łyżeczkami z zastawy ślubnej, maszynką gazową, musztardówkami, zaśniedziałym imbrykiem, świętymi obrazkami i radiem, w którym nadawał katolicki głos w twoim domu. Powtarzała często, że nie życzy sobie, by ktoś ją utrzymywał, nie chce być niczyim utrapieniem, niczyją matką, w końcu nawet powiedziała: a nawet niczyim trupem. Umierała zresztą setki razy, i setki razy po tych zgonach widywano ją w różnych miejscach miasta, nieraz bardzo odległych. <br>Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jak zwykła mawiać, im bardziej się pragnie być między ludźmi, bliżej nich przebywać