gdy tylko zostanę kierownikiem na miejsce Kozienickiego, poproszę dyrektora o przeniesienie tej męczącej baby. Na sali konferencyjnej zebrali się wszyscy nie wyłączając woźnej. Ja usiadłem skromnie w szóstym rzędzie i zaraz przyplątała się koleżanka Wych. Wstałem dopiero na dźwięk mego nazwiska, z lekkim szumem w uszach podszedłem do stołu prezydialnego, nie bardzo nawet słyszałem, co mówi dyrektor, ale były to same pochwały, uścisnąłem rękę jemu, sekretarzowi i przewodniczącemu Rady Miejscowej i z Krzyżem w klapie, wśród oklasków, powróciłem na swoje miejsce. Tylko Pan, Panie Profesorze, który naprawdę zna moje życie, potrafi ocenić, czym dla mnie była ta uroczystość.<br>Na zabawie pozostali wszyscy