Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
dwa dni, ale ja bym i na tyle nie liczył.
- Masz rację, trzeba mi stąd wiać, mam chrzestną w Częstochowie, zaczepię się u niej na jakiś czas, a potem spróbuję na zachodzie, ludzie mówią, że granicę przesuną na Odrę. Szmat ziemi Niemcom odbiorą, będzie gdzie się osiedlić, przyczaję się.
- Nic nie chcę słyszeć, twoja rzecz. No to trzymaj się, nie musisz mi podawać ręki.
Konstanty, wychodząc, w przelocie, w kuchni, kątem oka i mimochodem, zobaczył łzy w oczach Salwowej. Pod blachą tryskał i napinał się ogień, strzelały smolne szczapy. Czajnik zaczął pomrukiwać jak głaskany kot. Herbata będzie za moment.
Konstanty się rozejrzał. Nie
dwa dni, ale ja bym i na tyle nie liczył.<br>- Masz rację, trzeba mi stąd wiać, mam chrzestną w Częstochowie, zaczepię się u niej na jakiś czas, a potem spróbuję na zachodzie, ludzie mówią, że granicę przesuną na Odrę. Szmat ziemi Niemcom odbiorą, będzie gdzie się osiedlić, przyczaję się.<br>- Nic nie chcę słyszeć, twoja rzecz. No to trzymaj się, nie musisz mi podawać ręki.<br>Konstanty, wychodząc, w przelocie, w kuchni, kątem oka i mimochodem, zobaczył łzy w oczach Salwowej. Pod blachą tryskał i napinał się ogień, strzelały smolne szczapy. Czajnik zaczął pomrukiwać jak głaskany kot. Herbata będzie za moment. <br>Konstanty się rozejrzał. Nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego