z okna, przyciskając do serca czerepowiecką łyżkę, którą mi w ostatniej chwili wcisnęła do ręki. Sam da siebie szeptałem: "Do widzenia, Teklo... Do widzenia, Teklo...", tak jak po latach, wrzucając solda do fontanny Trevi, szeptałem: "Do widzenia, Italio", w nadziei, że dzięki temu zaklęciu jeszcze ją kiedyś zobaczę.<br><br>Pozostali znajomi nie dali o sobie dotąd znaku życia. Nie wiedzieliśmy, co stało się z Żakowiczem, gdzie podział się Winniczenko, jaki los spotkał Frołowa...<br><br>W Nowych Sokolnikach zostali tylko Kisłowowie i Warżańscy, a w Wielkich Łukach - Jakubowie i Łyczewscy. Ci ostatni trzymali się zresztą z daleka, i chociaż "czarna sotnia" uspokoiła się już i