niezmiennego Boga. Wyobraźnia zawsze tworzyła wizerunek dla rozumu nie do przyjęcia. Raz był <page nr=209> to rozparty na tronie starzec o wzroku tak surowym i zimnym, że Izydor zaraz mrugał powiekami i przepędzał go z ram lufcika. Innym razem Bóg był jakimś rozwianym, fruwającym duchem, tak zmiennym i nieokreślonym, że przez to nie do zniesienia. Czasami pod postać Boga podszywał się ktoś realny, najczęściej Paweł, i wtedy Izydorowi odchodziła ochota do modlitwy. Siadał na łóżku i machał nogami w powietrzu. A potem odkrył, że to, co mu w Bogu przeszkadza, to boska płeć.<br>I wtedy, nie bez pewnego poczucia winy, ujrzał go w ramkach lufcika