pomyślane inaczej.<br> Bo on, Cygan, żyjący z muzyki, zdejmował z nieba po jednym, po dwa śpiewające skowronki i wsadzał je do basów, żeby rozśpiewały ich drewno.<br> To samo czynił z trzmielami przelatującymi z białej na czerwoną koniczynę, z pszczołami huczącymi nad kwitnącą łąką.<br> I na weselu, na festynie nikt się nie dziwił, że jego basy grają tak, jakby na podwyższeniu zbitym z desek muzykowała łąka, brzozowy lub choinowy zagajnik.<br> A gdy po baranich strunach, po gryfie, po rozdętym brzuchu basetli spływał cygański pot, ludziska powiadali: - Patrzcie, patrzcie, na zagajniki, na łąki rosa wieczorna pada.<br> <page nr=75><br> 0 jak modlitewnie, jak błogo ciału i trawie zagorzałym