prosili, żeby na mieszkanie rzucić okiem. Pani Jadwiga zmartwiła się, bo nikogo innego w stolicy nie znała i pozostawało jej tylko wrócić do swoich, na których przecież się obraziła.<br>A że zawziętą była kobietą i tak łatwo urazy nie odpuszczała, to pomyślała, że wróci, tylko nie tak od razu.<br><q>- A niech tam się trochę pomartwią, pomyślałam sobie wtedy, a niech pożałują, że matczyne miejsce przy stole wigilijnym jest puste, niech się podenerwują</> - kontynuowała Jadwiga Z. <q>- Bo odkąd mąż mój, a ojciec mojego syna umarł, a będzie już pięć lat od tego czasu, to oni coraz mniej się ze mną liczyli i coraz