całą zrozumiałą namiętnością. Choć w tym czasie moje stosunki z żoną zupełnie się już rozluźniły i ja sypiałem w kuchni, a ona w pokoju z psem, nie miałem ochoty na romans z Wychówną, bo fizycznie mnie odpychała. Wolałbym też się zalecać do zetempówki Jarosz, choć była nieśmiała, cicha i dość niemrawa. Ale przez lenistwo godziłem się na tę ciepłą adorację Wychówny, bo dobrze Pan wie, Panie Profesorze, jak mi tego w życiu brakowało; tylko chwilami się irytowałem, że jak już nareszcie ktoś patrzy we mnie jak w obraz, to jest to brzydka stara panna, a nie ładna dziewczyna.<br>Któregoś dnia koleżanka