pewnego razu parobek, który wstąpił do Śliwy, zaczął mi się przyglądać, jak siedziałem na ławie przy ścianie, i zapytał:<br>- A czyje to? Przecie nie wasze?...<br><page nr=22> - A nie, to od rodziny z miasta. Dali na podchowanie, bo wiecie, jak to teraz w mieście, głód i chłód. <br>- A czemu ono takie jakieś niemrawe?<br>- A przybiedzone trochę... I trochę się pewno wstydzi, bo to takie skromne dziecko...<br>- Ee i tak jakoś patrzy... To musi być chyba żydowskie dziecko...<br>Więc zabrano mnie do drugiej izby, chłodnej i zabitej deskami, gdzie siedzieli ojciec i matka. Był to pokój gościnny, do którego nikt nie zaglądał zimą i