postanawiam zdecydowanie i nieodwołalnie stąd odejść... I już. <br>- To nieporozumienie, pani nie chce zrozumieć - zostaję pouczona tonem władczym, stanowczym, a nawet powiedziałabym karcącym - żadnych telefonów, żadnych wizyt. Pani mąż jest przecież jak najbardziej <foreign lang="fr">au courant</>. Rozmawiał wczoraj z lekarzem, podpisał zresztą co trzeba. To widać tylko pani była tak rozkojarzona, nieobecna, że nie zdawała pani sobie sprawy na jakich zasadach zostaje pani przyjęta, jakiemu leczeniu będzie pani poddana, że decyduje się pani przebyć cure. <br>Tu prycha pełna bezgranicznego zdumienia i dezaprobaty, że w tak ważnym momencie, jakim jest przyjęcie do kliniki, ktoś zgłasza się, nie wiedząc, co robi, będąc w karygodnie