to nie musiała nawet pytać, bo sama widziała, co i jak, po prostu kapeć, położyła więc swój rower na skraju drogi i uklękła przy mnie, tak blisko, że czułem ciepło jej ciała i słyszałem oddech, lekko przyspieszony, bo spytała urywanie, czy musimy koniecznie tkwić tu w słońcu, kiedy ciągnące się nieopodal gęste zarośla łatwo by nas uchroniły przed dotkliwą spiekotą, że moglibyśmy się wśród nich ukryć, odetchnąć, być przez chwilę tylko we dwoje, bo na pewno nikt jeszcze nie zauważył naszej wspólnej nieobecności, że to koło może poczekać, że ci tam, przed nami, będą się musieli i tak zatrzymać niebawem na