dla Dzidki<br><br><gap reason="sampling"><br>odkręcaliśmy tuby i niecierpliwymi językami zlizywaliśmy łapczywie pachnący krem, ten smak w ustach coś przypominał, budził wspomnienie domu, opuszczonego nagle w tamten pamiętny czerwcowy świt,<br>a nieopodal pod rozpiętymi na tyczkach płachtami niepostrzeżenie - nawet dla siebie samych - umierały dzieci, nasi rówieśnicy, umierały - jak dowiedzieliśmy się później - z wycieńczenia, po prostu zabrakło im sił, aby wejść w darowaną wolność na własnych nogach, wynoszono je ze statku na kocach i kładziono na piasku, na ziemi, która już nie mogła