głębokim dekoltem z przodu i tyłu, i wsuwała na stopy kremowe pantofelki na bardzo wysokich obcasach, a prócz nich i sukni nie miała na sobie nic więcej, tylko cieliste pończochy, trzymające się wysoko na udach bez paska z podwiązkami, bo nic - jak powtarzał papa - nie powinno rozpraszać uwagi skupionej na niepokalanej urodzie kobiecego ciała, a perłowa, ściśle opinająca je suknia nie stanowiła właściwie żadnej przesłony dla oczu i nie więziła kształtnych pośladków i pełnych piersi, tak niezrównanych w naturalnym ruchu,<br>a kiedy mama obróciła się do tatka tyłem, prosząc go, by zapiął jej potrójny sznur pereł, naszyjnik, który od pokoleń należał