z przedziwnym spokojem, "napijesz się?", "mogę, wóz zostawiłem na parkingu hotelowym". Szybko zakrzątnąłem się z napitkiem, przepiliśmy do siebie i Henio powiedział "dziennik", "jaki dziennik?" - ja na to, "dziennik mojej żony, coś w rodzaju pamiętnika", "nie rozumiem", "znalazłem dziennik mojej żony... chowała go przede mną, Stasiu", "aha". Ogarnął mnie pewien niepokój, w dzienniku mogła być wzmianka o moim ataku epilepsji, a to osłabiłoby wspólnictwo pomiędzy mną a inżynierem, "opowiedz, Heniu - poprosiłem - nie mogę w to uwierzyć, przecież ją ujarzmiłeś, patrzyła w ciebie jak w tęczę, przepraszam, jak w Boga", "i mnie się tak zdawało, i mnie... nieważne", "przecież życie musi mieć