siedzę w hotelu przy Bulwarze Zachodzącego Słońca i jestem cała w środku, w książce.<br>A tu wpadają charakteryzator, kostiumolog, kierownik planu. Akurat kończę ostatnią stronę, list bohaterki, zamykam książkę. Oni rzucają się, poprawiają mnie, makijaż, kostium i zbiegamy na plan, bo tam wszystko gotowe. Wszyscy na mnie czekają. Ja, jeszcze nieprzytomna, dobiegam, ustawiają mnie na miejscu, pokazują znaki, którymi mam biec, słońce w kadrze, policja zatrzymuje ruch, cała machina czeka na znak reżysera i nagle ja wybucham płaczem, jakimś zupełnie nieopanowanym żalem i oczywiście od razu rozmazują mi się oczy. Charakteryzator dopada z poprawkami, ale ja już nie mogę się uspokoić