zabrania się za złożenie po raz drugi pracy magisterskiej. Nie bardzo mi to odpowiadało, bo byłem zajęty prawdziwymi obserwacjami, specjalnym rodzajem kontaktu z roślinami, że opisywanie tego wszystkiego w drętwym języku techniczno-naukowym, wedle sztampy i przyjętych wzorów (wstęp, materiał i metoda, wyniki, dyskusja, literatura) budziło we mnie odruchy wręcz nieprzyzwoite. Jakie to wszystko było martwe.<br>Ale doktor Czosnaczek przekonywał mnie: <br>- Człowieku, jak nie zrobisz magisterium i doktoratu, to ta miernota, te pierdzimączki - tym razem pokazał palcem dookoła - cię zgnoją. Nie masz pojęcia, do czego oni są zdolni. I do mnie się dobierają, ale za wysokie progi na ich świńskie nogi