Typ tekstu: Książka
Autor: Krystian Lupa
Tytuł: Podglądania
Rok: 2003
ogląda jakiś na pół zwiędły bukiecik. Najbrzydszy. I znów ta skrajna, prowokacyjna biedność dotyczy jakoś godności i jej, i zmarłej matki. Wreszcie kupuję mieczyki od siebie, dla niej kupuję białe margerytki. Jeszcze nie koniec. Znicze, cztery znicze i mój piąty. Po co? Cztery wystarczą. Coś wstydliwego w tych odwiedzinach, coś nieprzyzwoitego. Jakby tam przy grobie czekała jakaś nieprzyjemna niespodzianka, tam ktoś obrzuci mnie stekiem przekleństw i odtrąci. A ja pcham się tam wolą jakiejś bezsensownej plątaniny, wolą jakiegoś oszustwa, jakiegoś nieprawdziwego, kłamliwego

sentymentu. Wolą zwiędłej przyjaźni, której nie wolno wyrzucić ze starej półki. Jesteśmy przecież przyjaciółmi. Jesteśmy. To jednak prawda. W
ogląda jakiś na pół zwiędły bukiecik. Najbrzydszy. I znów ta skrajna, prowokacyjna biedność dotyczy jakoś godności i jej, i zmarłej matki. Wreszcie kupuję mieczyki od siebie, dla niej kupuję białe margerytki. Jeszcze nie koniec. Znicze, cztery znicze i mój piąty. Po co? Cztery wystarczą. Coś wstydliwego w tych odwiedzinach, coś nieprzyzwoitego. Jakby tam przy grobie czekała jakaś nieprzyjemna niespodzianka, tam ktoś obrzuci mnie stekiem przekleństw i odtrąci. A ja pcham się tam wolą jakiejś bezsensownej plątaniny, wolą jakiegoś oszustwa, jakiegoś nieprawdziwego, kłamliwego<br> &lt;page nr=150&gt;<br> sentymentu. Wolą zwiędłej przyjaźni, której nie wolno wyrzucić ze starej półki. Jesteśmy przecież przyjaciółmi. Jesteśmy. To jednak prawda. W
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego