Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
kolorów, że znowu zaczynam się uśmiechać, i nagle zobaczyłam scenę z jakiegoś zwariowanego filmu, tak tragiczna, że niemal śmieszna. Zobaczyłam idącego z przeciwka Starego Sępa - szedł i obstukiwał krawężnik biała laska, a przed sobą pchał wózek inwalidzki z kimś, z kobieta, o ciele skręconym w koszmarny supeł, z twarzą sztywna, nieruchoma, z rękami chudymi jak patyki, opartymi na specjalnych uchwytach. Szli powoli, badając każdy kamień, każdy słupek, jak jakiś czarny sen odtwarzany w zwolnionym tempie. Szli metodycznie, bez pośpiechu, z rozwaga, jak alpiniści pokonujący lodową ścianę...
A więc on jest ślepy...
Co to za kobieta?
Chlusnęło na mnie gorąco, oniemiałam, urzeczona
kolorów, że znowu zaczynam się uśmiechać, i nagle zobaczyłam scenę z jakiegoś zwariowanego filmu, &lt;page nr=123&gt; tak tragiczna, że niemal śmieszna. Zobaczyłam idącego z przeciwka Starego Sępa - szedł i obstukiwał krawężnik biała laska, a przed sobą pchał wózek inwalidzki z kimś, z kobieta, o ciele skręconym w koszmarny supeł, z twarzą sztywna, nieruchoma, z rękami chudymi jak patyki, opartymi na specjalnych uchwytach. Szli powoli, badając każdy kamień, każdy słupek, jak jakiś czarny sen odtwarzany w zwolnionym tempie. Szli metodycznie, bez pośpiechu, z rozwaga, jak alpiniści pokonujący lodową ścianę...<br>A więc on jest ślepy...<br>Co to za kobieta?<br>Chlusnęło na mnie gorąco, oniemiałam, urzeczona
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego