świat, który jest w znacznej mierze nieodłączny mojej osobie został całkowicie uzależniony od wrogiego mi mocarstwa. Dotychczasowa funkcja, rola społeczna, miejsce w hierarchii, międzynarodowe prawa i gwarancje, cały ów wymyślony system zabezpieczeń, w który wierzyłem, runął. Pozostało coś, co filozofowie nazywają czystym "ja". Nic więcej, tylko ja. Ambasador czuje się nieswojo. Tej <page nr=25> "roli" jeszcze nie grał (byśmy to wiedzieli w I akcie żona - ersatz "amerykańskiej blondynki" - domaga się zdekonwencjalizowania męża). Ta "nowość" potencjalnie grozi nam wszystkim. Normy, stroje, konwencje uzależniają nas, krępują, ograniczają i dławią, ale jednocześnie bronią przed samotnością odpowiedzialności. Dopóki one są, nic nie idzie na nasz osobisty rachunek