chciały przyssać atomosondę,<br>Lecz je odepchnął prąd elektryczny.<br>Inne znów miały wygląd kosmiczny,<br>Bo liść zwijały w dziobek niewielki<br>I wypuszczały z niego bąbelki<br>W różnych kolorach, jak baloniki.<br>Inne wzrok miały mętny i dziki<br>O takiej sile, że po godzinie<br>Jeszcze migotał i drgał w kabinie.<br><br>Wąskie ulice stały nietknięte,<br>Oblane wodą, jak atramentem,<br>I reflektorów potężne błyski<br>Z trudem drążyły ten mrok pobliski.<br>W mieście podwodnym, po tylu wiekach,<br>Nie było widać śladu człowieka,<br>Ni czaszek ludzkich, ni ludzkich kości.<br>Wszystko zapadło w otchłań nicości.<br><br>Sto metrów dalej na placu miasta<br>Pięła się w górę wieża spiczasta,<br>A przed