Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Możesz być spokojny - powiedziałem wreszcie - wszystko w porządku.

Opowiedziałem Wani o Kazi. Skrzywił się z niesmakiem.

- Że też ty ciągle zawracasz sobie głowę starszymi kobietami. Ile ona ma lat? Dwadzieścia sześć? Przecież to starucha.

- A Polina miała dziewiętnaście. I też mówiłeś, że za stara...

- A Wieroczka ma dopiero szesnaście! Zresztą - nieważne. Posłuchaj, mam genialną myśl! Mój tato pozwolił mi zaprosić na wakacje dwóch kolegów. Chcę zabrać Pluja i ciebie. Czy to nie jest pomysł godny Homera? Co? Wyobrażasz sobie jakie będziemy mieli używanie? Tato jest bogaty, mieszka sam jeden, kocha mnie od roku do nieprzytomności, ma właśną kuźnię, własny młyn, cała
Możesz być spokojny - powiedziałem wreszcie - wszystko w porządku.<br><br>Opowiedziałem Wani o Kazi. Skrzywił się z niesmakiem.<br><br>- Że też ty ciągle zawracasz sobie głowę starszymi kobietami. Ile ona ma lat? Dwadzieścia sześć? Przecież to starucha.<br><br>- A Polina miała dziewiętnaście. I też mówiłeś, że za stara...<br><br>- A Wieroczka ma dopiero szesnaście! Zresztą - nieważne. Posłuchaj, mam genialną myśl! Mój tato pozwolił mi zaprosić na wakacje dwóch kolegów. Chcę zabrać Pluja i ciebie. Czy to nie jest pomysł godny Homera? Co? Wyobrażasz sobie jakie będziemy mieli używanie? Tato jest bogaty, mieszka sam jeden, kocha mnie od roku do nieprzytomności, ma właśną kuźnię, własny młyn, cała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego