wije, wykręca jak piskorz, o, chłopak się udał, cymes, jak marzenie, i na znak przymierza otrzymywałem bolesne uszczypnięcie w rękę lub udo, najczęściej w udo.<br>Nagle odzyskiwałem przytomność, nie w samym momencie uszczypnięcia, tylko po chwili, kiedy lekkie znieczulenie, które niesie ze sobą utrata przytomności, ustępowało, a ból stawał się nieznośny. <br>Dopiero przed samym snem, gdy już rozebrany leżałem w łóżku, a z dalekiego pokoju ojca dochodziły kolejne, coraz słabsze toasty, oglądałem bolesne miejsca, moją małą drogę krzyżową, kilka krwawiących uszczypnięć, czasem całe serie, jakby Gawryłowicza opętał nielichy demon z aspiracjami wyższego rzędu, jakby nie miał Gawryłowicz co zrobić z rękami