trzeba było najpierw awansować, by nie zadręczać się wydawaną za granicą fortuną, gdy wreszcie każde kolorowe opakowanie, barwna wystawa, kolorowość ludzi i powietrza wydawała się szokująco odmienna od polskiej szarości i narkotycznie pociągająca, otóż wtedy wracałam z Paryża siedząc w przedziale pociągu zbliżającego się do polskiej granicy. <br>Dotychczasowa podróż była niezwykle miła, spędziłam ją bowiem w towarzystwie starszej, kulturalnej i miłej pani. Gaworzyłyśmy lekko całą drogę o książkach, rodzinie, historii i różnicach między pokoleniami, budując przyjazny nastrój, który wyraźnie popsuł się przed samą granicą. Byłam zdenerwowana czekającą mnie rewizją (w owych czasach trudno było kupić w Polsce pewne książki, które na